Jestem w klimatyzowanym biurze w dzielnicy zwanej Wilanowem Krakowa.
Jestem na polanie.
Na zewnątrz wieje wiatr.
Współpracownicy jedzą obiad przygotowywany codziennie przez egzotycznego kucharza. Nie chcę jeść. Odeszła gdzieś wola mocy i psia zdolność rozróżniania gatunku czekolady na węch.
Jestem zamknięta w domu pracy antytwórczej, w zakładzie zamkniętym. Kiedy wracam po pracy, to nadal ten sam dom. Dom niszczejący, zaniedbany, tymczasowy.
Mam 22 lata (jeszcze), ocalałam, chociaż nie było z czego ocaleć. Nikt nie prowadził mnie nigdy na rzeź (nie licząc próby gwałtu). Prawdopodobnie tak pusta jak wszyscy inni na świecie. Koledzy, koleżanki, żyjemy w najpiękniejszym mieście w tej części planety Ziemia, lato w pełni, a my marnujemy czas, zapijamy czas, przepracowujemy czas, oddajemy czas, sprzedajemy nasz cenny czas za obietnicę pracy, zarobku, jedzenia, lepszej przyszłości.
Polana otoczona jest gąszczem drzew binarnych, drzew java, php drzew w htmlu, drzew bibliotek, aplikacji i innych, których gatunki znane są pewnie studentom polibudy i webmasterom.
W gąszczu drzew ładny wiersz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz